Jak wygląda azjatycki rytuał piękna? Recenzja poradnika "Sekrety urody Koreanek"

Jak wygląda azjatycki rytuał piękna? Recenzja poradnika "Sekrety urody Koreanek"

W mojej biblioteczce królują pozycje o tematyce kosmetycznej. Z racji przygotowywania się do zdobycia kolejnego (trzeciego już) zawodu, musiałam zaopatrzyć się w wiele specjalistycznych podręczników oraz pism branżowych. Nie oznacza to jednak, że nie sięgam też po innego rodzaju literaturę. Ostatnio zakupiłam kilka ciekawych i znanych poradników, które oczywiście postaram się Wam zrecenzować w jak najlepszy (czyt. obiektywny) sposób. 

Bohaterem dzisiejszego wpisu będzie bestseller, który całkowicie odmienił moje podejście do tradycyjnej pielęgnacji. O „Sekretach urody Koreanek” autorstwa Charlotte Cho - bo to właśnie o nim mowa, zrobiło się w ostatnim czasie bardzo głośno. Zanim sięgnęłam po ten poradnik, miałam okazję przeczytać o nim wiele pochlebnych recenzji, które jeszcze bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że muszę go mieć na własność. 




Książkę nabyłam w niecodziennych okolicznościach. Planowałam zamówić ją przez Internet, ale natknęłam się na nią podczas zakupów w Lidlu. Załapałam się na ostatnią sztukę i od razu wpakowałam ja do koszyka. Przy kasie okazało się, że jest ona dodatkowo przeceniona, co ucieszyło mnie jeszcze bardziej. Mogę Wam jednak zdradzić, że zakupiłabym ją nawet gdyby kosztowała dwa razy tyle :) 



„Sekrety urody Koreanek” to pozycja licząca ponad 200 stron. Autorka podzieliła ja na wstęp, 11 rozdziałów oraz podziękowania. Poradnik został wydany na średniej jakości papierze i spięty miękką okładką. Całość została utrzymana w różowo - pudrowej kolorystyce i opatrzona słodkimi grafikami. To sprawia, że książkę czyta się lekko i przyjemnie. W poradniku znajdziemy również różnego rodzaju tabele, dymki i wypunktowania, dzięki którym zapamiętamy na dłużej najważniejsze informacje. 

Kilka słów o autorce książki 

Charlotte Cho to rodowita Koreanka, która przez kilka lat mieszkała poza swoim krajem, a dokładnie w Kalifornii. Przebywając wśród Amerykanów przejęła ich zachowania w tym również te związane z pielęgnacją, co w efekcie doprowadziło do znacznego pogorszenia stanu jej skóry. Oczywiście Charlotte nie do końca przejmowała się zaistniałą sytuacją. Wszystko zmieniło się, gdy wyjechała do pracy do Seulu. Kobieta codziennie stykała się z osobami, które posiadały nieskazitelnie czystą i gładką skórę, przez co szybko zdała sobie sprawę z tego, że nie wpisuje się w schematy azjatyckiego kanonu piękna. Opalona Koreanka z rozjaśnionymi włosami oraz mocnym makijażem tuszującym problemy skórne, wzbudzała na ulicy niemałe zainteresowanie. Przez swój wygląd nie raz musiała zmierzyć się z niezrozumieniem ze strony współpracowników, którzy komentowali jej potargane włosy, podkrążone oczy i wypryski. Sama niejednokrotnie podkreślała, że jej „cera była zgaszona i łuszczyła się jak skórka młodego ziemniaka”. 

Pod wpływem zaistniałej sytuacji, Charlotte postanowiła zgłębić tajniki azjatyckiej pielęgnacji. Po opuszczeniu Seulu zaczęła prowadzić stronę o koreańskim stylu życia oraz sklep internetowy Soko Glam. W Nowym Yorku zdobyła również licencję kosmetyczki. 





Co odkryjemy w "Sekretach urody Koreanek"? 

Poradnik zawiera w sobie wiele cennych informacji. To właśnie z niego dowiedziałam się, jak wygląda koreański rytuał piękna i w jaki sposób prawidłowo dbać o naszą skórę. W książce znajdziemy nie tylko porady dotyczące właściwej pielęgnacji, ale również masę ciekawostek i interesujących historii z życia samej autorki. 


Najważniejsza część książki to jednak ta, w której Charlotte Cho opisuje etapy pielęgnacji cery, która jej zdaniem powinna sprowadzać się do: 

  • Oczyszczenia skóry kosmetykiem do demakijażu oraz olejkiem myjącym 
  • Oczyszczenia skóry kosmetykiem na bazie wody 
  • Złuszczenia skóry peelingiem 
  • Tonizacji skóry 
  • Aplikacji esencji 
  • Aplikacji ampułek, koncentratów, serum 
  • Nałożenia na twarz maseczki w płachcie 
  • Aplikacji kremu pod oczy 
  • Aplikacji kremu nawilżającego 
  • Aplikacji emulsji z filtrem przeciwsłonecznym 

Wydawać by się mogło, że Charlotte Ameryki nie odkryła. W końcu każda z nas o oczyszcza, złuszcza i nawilża swoją skórę. Może trochę mniej dbamy o to, by chronić ją przez słońcem, ale z reguły zasada ta nie jest nam obca. Na czym więc polega fenomen tego poradnika i w jaki sposób zawarte w nim informacje mają wpłynąć na nasze dotychczasowe nawyki? Na to pytanie mogę udzielić tylko jednej poprawnej odpowiedzi - diabeł tkwi w szczegółach. 


Oczyszczanie kosmetykiem do demakijażu oraz olejkiem myjącym

Aby cieszyć się zdrową i piękną cerą powinniśmy zacząć o nią dbać już w dzieciństwie. Tak właśnie robią Azjatki, które od małego uczy się podstaw odpowiedniej pielęgnacji. Najważniejszym krokiem od którego każda z nich rozpoczyna codzienny rytuał jest oczyszczanie. Można nawet stwierdzić, że jest to ich małą obsesją. 

Usuniecie makijażu oraz kurzu znajdującego się na naszych buziach chroni nas przed wczesnym starzeniem się skóry. Wolne rodniki obecne w brudzie uszkadzają komórki skóry, która traci swoją jędrność, po czym pojawiają się na niej zmarszczki. Koreanki chcą pozostać jak najdłużej piękne i młode, dlatego przywiązują tak wielką wagę do tego etapu pielęgnacji. 

Charlotte stosuje dwa produkty: kosmetyk do demakijażu oraz olejek myjący. Pierwszy wykorzystuje tylko do zmycia makijażu z oczu oraz ust, natomiast drugi - do oczyszczania całej twarzy. Autorka książki przekonuje również, że po oleje bez obaw mogą sięgać również posiadaczki cery tłustej. Wbrew powszechnym opiniom nie dodadzą jej one tłustości, za to doskonale rozpuszczą tłuste zanieczyszczenia, w tym makijaż, filtr przeciwsłoneczny, sebum oraz osadzony na skórze smog. 


Oczyszczanie skóry kosmetykiem na bazie wody

Koreanki myją swoje twarze podwójnie. Dla nas Europejek taki rytuał może się wydać nieco zabawny. Po co przecież oczyszczać coś, co przed chwilą już się oczyściło?

Okazuje się jednak, że taką pielęgnację poleca większość kosmetyczek i dermatologów, gdyż pomaga ona usunąć wszelkie zanieczyszczenia odpowiadające za powstawanie wyprysków. Do tego celu możemy wykorzystać chociażby piankę myjącą lub żel. Należy pamiętać jednak o tym, by zawsze aplikować tego typu kosmetyki na wilgotną skórę. Możemy także wykonać delikatny masaż, który poprawi krążenie skóry i przygotuje ją do dalszych etapów pielęgnacji. 

Złuszczanie skóry peelingiem

Stosowanie peelingu jest bardzo istotne, gdyż pomaga w usunięciu martwego naskórka oraz rozbiciu drobinek brudu w zatkanych porach. Tego etapu nie powinniśmy jednak stosować codziennie. Wystarczy raz lub dwa w tygodniu. Pamiętajcie też o tym, by dobrać odpowiedni rodzaj peelingu. Większość z nas chętnie sięga po te gruboziarniste - mechaniczne, które niestety mogą nam wyrządzić wiele złego niż dobrego. Dobrym rozwiązaniem okazują się peelingi enzymatyczne - chemiczne, które mogą stosować posiadaczki każdego typu skóry. 

Tonizacja skóry

Bardzo często zdarza się, że w natłoku codziennych obowiązków i braku odpowiedniej ilości czasu na pielęgnację skóry, pomijamy etap, jakim jest tonizacja. Nie powinnyśmy jednak tego robić, bowiem czynność ta pomaga skórze przywrócić prawidłowe pH oraz przygotować ją na skuteczne wchłonięcie substancji nawilżających. 

Koreanki najchętniej sięgają po toniki nawilżające, które są przeznaczone do wszystkich typów skóry. W azjatyckiej pielęgnacji tonik występuje pod różnymi nazwami, jak np.: odświeżacz, serum aktywujące lub zmiękczacz do skóry. 


Aplikacja esencji

Ten etap niektóre Koreanki nazywają „sercem rytuału pielęgnacyjnego”. Esencja wspomaga procesy komórkowe zachodzące w skórze, co z kolei sprawia, że staje się ona promienna i odpowiednio nawilżona. Azjatki aplikują także esencję bezpośrednio na włosy. Dzięki niej stają się one błyszczące, miękkie i mniej wypadają. 

Aplikacja ampułek, koncentratów, serum

Ampułka, koncentrat oraz serum to nazwy jednego produktu, który stosuje się miejscowo na konkretne problemy skórne (najczęściej zmarszczki oraz przebarwienia). Jest on bardziej gęsty niż esencja i zawiera znacznie więcej składników aktywnych. 


Nałożenie na twarz maseczki w płachcie

Maski w płachcie (zwane również kompresami) robią u nas furorę. Zanim zaczęłyśmy je jednak stosować, Koreanki robiły to już od bardzo dawna. Maska w płachcie stanowi medytacyjny rytuał relaksacyjny, który działa zbawiennie na naszą cerę. Dzięki tkaninie, substancje aktywne nie ulatniają się i działają bezpośrednio na skórę. 

Maseczkę zaleca się stosować dwa razy w tygodniu przez 20 minut. Nie dotyczy to jednak osób z bardzo suchą skórą, które mogą korzystać z niej nawet codziennie. Koreanki najczęściej sięgają po maski wykonane z bawełny (mikrofibry) oraz żelu (hydrożelu). Najbardziej skuteczne są jednak te pierwsze. Są one również bardzo tanie. 

Aplikacja kremu pod oczy

Wklepywanie kremu pod oczy to bardzo ważna czynność, która zapobiega powstawaniu cieni, opuchlizny i kurzych łapek. Skóra wokół oczu jest bardzo delikatna i to właśnie ona najczęściej zdradza nasz wiek. Z tego względu wymaga zastosowania delikatnych i niedrażniących preparatów. 


Aplikacja kremu nawilżającego

Ten etap nam Europejkom nie jest chyba obcy. Założę się, że spora część z nas aplikuje na twarz krem nawilżający tuż przed pójściem spać. Dla Koreanek to natomiast jeden z ważniejszych etapów wieczornego rytuału pielęgnacyjnego. 

Kremy nawilżające posiadają najgęstszą formułę ze wszystkich preparatów zastosowanych we wcześniejszych etapach. Raz w tygodniu warto zastąpić je maseczką całonocną, aby zapewnić twarzy jeszcze głębsze nawilżenie. 

Aplikacja emulsji z filtrem przeciwsłonecznym

Aplikacja emulsji z filtrem przeciwsłonecznym to najważniejszy krok w porannej pielęgnacji, który chroni naszą skórę przed starzeniem się i zmianami pigmentacyjnymi. Ten kosmetyk powinniśmy stosować nawet wówczas, kiedy spędzamy czas blisko okna, bądź też wychodzimy na zewnątrz tylko na kilka minut. 

Niech nie zwiedzie Was także lekko zachmurzone niebo. Promienie słoneczne docierają do naszej skóry nawet w takich warunkach. Emulsję powinniśmy stosować również po zaczerpnięciu drażniących skórę zabiegów jak eksfoliacja kwasami, czy oczyszczanie. 



Co jeszcze czeka na nas w poradniku?

Książka zawiera również wykaz kosmetycznych faworytów, do których autorka żywi wielki sentyment. Na liście znalazły się takie firmy jak Banila Co., Tony Moly, Skinfood, Manefit, Neogen Dermatology, Benton, czy Goodal. 

Nie jestem fanką azjatyckich kosmetyków, więc większość tych marek niewiele mi mówi. Jestem jednak bardzo ciekawa, czy te wszystkie marki przywiązują wagę do tego, jakich składników używają w swoich produktach. 



W poradniku znajdziemy również wykaz najczęściej stosowanych
 substancji kosmetycznych oraz ich właściwości.



Krótkie podsumowanie 

Poradnik „Sekrety urody Koreanek” bardzo przypadł mi do gustu. Znalazłam w nim wiele interesujących informacji o azjatyckiej pielęgnacji. Niektóre z nich włączyłam już do swojego codziennego rytuału. Myślę też, że każda z Was nie rozczaruje się ani trochę, sięgając po tą pozycję. 

A co Wy sądzicie o „Sekretach urody Koreanek” oraz azjatyckiej pielęgnacji? 
Stosujecie zawarte w poradniku rady, czy też wolicie własne rytuały?
Czy Hairvity naprawdę działa? Recenzja 30-dniowej kuracji z preparatem od Halier

Czy Hairvity naprawdę działa? Recenzja 30-dniowej kuracji z preparatem od Halier

O tym produkcie słyszę ostatnio coraz więcej. Facebook każdego dnia bombarduje mnie reklamami zarówno marki Halier jak i jej flagowego produktu - kapsułek Hairvity. Przyznam się szczerze, że mam już tego dosyć. Nie cierpię agresywnej reklamy połączonej z uciążliwym spamem. Zdaję sobie sprawę z tego, że użycie sformułowania „agresywna reklama” w tym przypadku nie jest do końca trafne (marketingowcy zapewne przyznają mi w tym momencie rację), ale ja odbieram ją właśnie w taki, a nie inny sposób. Jeśli ktoś próbuje w upierdliwy sposób namówić mnie do zakupu jakiegoś przedmiotu i wzbudza we mnie tym samym niezbyt przyjemne odczucia, to jak to inaczej nazwać, jak nie agresywną reklamą? 

Ta właśnie sytuacja spowodowała, że zdecydowałam się usiąść do klawiatury i wystukać wpis, który teraz czytacie. Z racji tego, że sama stosowałam kapsułki Hairvity przez okrągły miesiąc, mogę podzielić się z Wami moimi odczuciami i rezultatami z tej właśnie kuracji. Jeśli jesteście zatem ciekawi, czy podzielam zdanie innych blogerek (w końcu producent chwali się publicznie tym, że my - blogerki tak zachwalamy jego produkt), to koniecznie musicie przeczytać ten wpis aż do samego końca :) 


Markę poznałam dwa lata temu podczas targów Targi LOOK i beautyVISION. Dzięki uczestnictwie w Blog Beauty Day miałam okazję otrzymać miesięczną kurację na własność i przetestować ją na własnej skórze. Testowanie odwlekałam jednak w czasie, gdyż początkowo stosowałam inny produkt - Kolagen Norweski. Aby wydać rzetelną opinię, po zakończonej kuracji z Kolagenem Norweskim zdecydowałam się odczekać kilka miesięcy i dopiero wówczas zabrać się za Hairvity. Do kapsułek od Halier podchodziłam oczywiście sceptycznie. Wiecie zresztą doskonale, że nie mam przekonania do jakichkolwiek suplementów. Zdecydowałam się jednak, że mimo swoich uprzedzeń dam mu tą jedną i jedyną szansę. 

Informacja od producenta

„Klucz do zdrowia włosów tkwi w ich wnętrzu. Jeśli naprawdę chcesz mieć mocne, zdrowe i szybko rosnące włosy, musisz dostarczyć do krwiobiegu najważniejsze witaminy i minerały. Dlatego przygotowaliśmy dla Ciebie suplement, w którym nie szczędziliśmy witamin i składników odżywczych.Specjalnie dobrana kombinacja 20 składników już od pierwszego dnia naprawia każdy element włosa. Odżywia cebulki i odbudowuje pasma od wewnątrz, niezależnie od rodzaju Twoich włosów. Działanie formuły zostało potwierdzone przez doświadczonych fryzjerów i trychologów.”  Źródło: [KLIK]

„Hairvity to kompleksowy produkt z formułą Kolagen + Amino-Complex™. Unikalna receptura ukierunkowana jest na wspomaganie zdrowego wyglądu włosów oraz skóry. Zawarte w kapsułkach składniki uelastyczniają i wzmacniają strukturę włosa, powstrzymując ich łamliwość, rozdwajanie i wypadanie (skrzyp polny) oraz wspomagają wzrost włosów (biotyna). 

Nieważne, czy Twoje włosy są zniszczone zmianami hormonalnymi, stosowaniem prostownicy, lokówki, farbowaniem. Wystarczą 2 kapsułki dziennie pełne witamin i mikroelementów zawartych w Hairvity, aby cieszyć się na nowo zdrowymi włosami od cebulek aż po same końce! Najlepsze rezultaty uzyskasz stosując suplement Hairvity minimum przez 3 miesiące.” Źródło: [KLIK]


Skład Hairvity 

W kapsułkach Hairvity znajdziemy następujące składniki: 

  • Metylosulfonylometan (metylosiarczan metanu) - organiczny związek siarki pozyskiwany zazwyczaj z miazgi sosnowej. Metylosiarczan metanu odgrywa ważną rolę w procesie syntezy kolagenu i keratyny, aminokwasów, enzymów, przeciwciał oraz glutationu - silnego antyoksydantu chroniącego komórki przed działaniem wolnych rodników. Pomaga budować ścięgna, więzadła i mięśnie oraz wykazuje działanie przeciwzapalnie i przeciwreumatycznie. 
  • Kolagen - wspomaga wzrost włosów oraz odżywia ich cebulki. 
  • L-cysteina - aminokwas niezbędny do budowy glutationu (silnego przeciwutleniacza) oraz keratyny (białka włosów, paznokci oraz skóry). Wykazuje działanie oczyszczające organizm oraz pomaga w walce z alergią, zapaleniem oskrzeli, a także problemami układu odpornościowego. 
  • Glukonian żelaza (II) (sól żelazawa kwasu glukonowego) - wzmacnia włosy i niweluje problem wypadania. W małych dawkach substancja ta nie jest szkodliwa, jednak w wyższych może wywołać podrażnienia układu trawiennego oraz biegunkę. 
  • Maltodekstryna (cukier) - węglowodan złożony odżywiający skórę oraz włosy. Niektóre badania dowodzą, że wpływa on negatywnie na florę bakteryjną w układzie pokarmowym oraz podnosi poziom cukru we krwi. Maltodekstryny powinny wystrzegać się przede wszystkim cukrzycy oraz osoby posiadające skłonność do tycia. 
  • Kwas L-askorbinowy (witamina C) - substancja wspierająca rozwój włosów, poprzez dostarczanie mikroelementów w ich głąb. Ponadto działa przeciwzapalnie, wyrównuje koloryt skóry, rozjaśnia plamy i przebarwienia oraz spowalnia procesy starzenia. 
  • Sole magnezowe kwasów tłuszczowych - substancja przeciwzbrylająca E 470b - dzięki niej tabletki stają się gładkie i nie lepią się. 
  • Celuloza mikrokrystaliczna - substancja wypełniająca E 460 - zapobiega zbrylaniu i zlepianiu się proszków. Jest bezzapachowa, bezsmakowa i bezpieczna dla naszego organizmu. 
  • L-walina - aminokwas potrzebny do wytworzenia kwasu pantotenowego, zwiększającego grubość oraz szybkość wzrostu włosa. W wysokich dawkach może zakłócić pracę wątroby i nerek oraz przyczynić się do występowania halucynacji. 
  • L-leucyna - aminokwas biorący udział w procesie tworzenia białek oraz transporcie substancji odżywczych w organizmie. Może jednak negatywnie wpływać na poziom witaminy PP, co z kolei powoduje rozdrażnienie i depresję. 
  • Ekstrakt ze skrzypu polnego Der 8-10:1 (standaryzsowany na zawartość kwasu krzemowego 19%) - nadaje połysk włosom, zapobiega ich wypadaniu oraz pomaga w walce z łupieżem. 
  • Dwutlenek krzemu - substancja przeciwzbrylająca E 551 - obojętna dla naszego organizmu, bez problemu wydalana przez nerki. Występuje naturalnie np. w wodzie, mleku oraz piwie. 
  • L-Lizyna - to aminokwas, którego nasz organizm nie potrafi sam wyprodukować. Bierze on udział w produkcji kolagenu oraz wspomaga przyswajanie wapnia. 
  • Amid kwasu nikotynowego (forma witaminy B3) - rozszerza naczynia krwionośne, poprawia ukrwienie skóry oraz wpływa na kondycję naszych włosów. 
  • D-Pantotenian wapnia (syntetyczna forma witaminy B5) - działa podobnie jak D-panthenol (witamina B5). Stymuluje przemianę materii oraz aktywizuje regenerację komórek skóry. 
  • L-Metionina - jeden z ważniejszych aminokwasów w organizmie człowieka, wspomagający wzrost włosów oraz paznokci. Stosuje się go również w przypadku trądziku. 
  • Octan retinylu (forma witaminy A) - najtańsza i najsłabiej działająca na skórę forma witaminy A. 
  • Cyjanokobalamina (forma witaminy B12) - najtańsza, syntetyczna forma  witaminy B12, połączona z molekułą cyjanku. Wykazuje lekką toksyczność.
  • Cholekalcyferol (forma witaminy D3) - działa jak hormon oraz odpowiada za prawidłowy cyklu wzrostu włosa. 
  • Chlorowodorek pirydoksyny (forma witaminy B6) - pomaga w leczeniu łojotokowego zapalenia skóry, które może prowadzić do nadmiernego wypadania włosów. Dodaje włosom blasku oraz hamuje proces ich wypadania. 
  • Ryboflawina (witamina B2) - pomaga w utrzymaniu prawidłowego pH skóry oraz sprawia, że włosy stają się odżywione i mniej wypadają. 
  • Chlorowodorek tiaminy (forma witaminy B1) - dostarcza składniki odżywcze do włosów oraz reguluje pracę gruczołów łojowych, co niweluje problem ich częstego przetłuszczania. 
  • Kwas pteroilomonoglutaminowy (syntetyczna forma witaminy B9, kwas foliowy) - sprawia, że włosy stają się mocne oraz zdrowe. 
  • D-Biotyna (biologicznie aktywna forma witaminy B7) - zwiększa objętość włosów oraz opóźnia procesy ich siwienia. 



Prezentacja Hairvity oczami konsumenta 

Produkt sprzedawany jest w estetycznym kartoniku o biało - niebieskiej szacie graficznej. Na jego ściankach znajdziemy podstawowe informacje o kapsułkach Hairvity. Całość jest bardzo czytelna i ładnie się prezentuje. Po otwarciu opakowania naszym oczom ukazuje się plastikowy słoiczek, zakręcany za pomocą metalowego wieczka. Po jego uchyleniu znajdziemy specjalną folię zabezpieczającą, która daje nam pewność, że produkt jest całkowicie nowy i nikt wcześniej przed nami go nie używał. Podoba mi się także wykonanie samych kapsułek. Posiadają one ciemnoniebieską barwę i znaczek producenta (nadrukowaną literkę H). Są jednak dość duże, przez co czasami trudno jest je połknąć. Gdyby były nieco mniejsze, z pewnością nikt by się nie pogniewał. Przyczepię się też do zapachu i smaku, które do przyjemnych nie należą. Aby o nich zapomnieć połykałam tabletki razem z jedzeniem. To chyba najlepsza metoda. Początkowo popijałam kapsułki szklanką wody, ale to powodowało u mnie mało przyjemny posmak w ustach. Na szczęście obyło się bez żadnych problemów żołądkowych mimo, iż na wielu forach czytałam, że kapsułki Hairvity mogą wywołać nieprzyjemne dolegliwości. 



Efekty miesięcznej kuracji 

Jak już wspomniałam, produkt stosowałam przez okrągły miesiąc - na taki bowiem okres czasu wystarcza jedno opakowanie. Początkowo miałam zapędy ku temu, by łykać tylko jedną tabletkę dziennie, ale ostatecznie zdecydowałam się postępować wedle instrukcji producenta. Preparat przyjmowałam oczywiście regularnie starając się nie pominąć żadnej dawki. 


Po miesięcznej kuracji zaobserwowałam nieznaczną poprawę w kondycji swoich włosów. Stały się one wprawdzie mocniejsze i mniej wypadały, ale produkt nie zmienił tego, na czym najbardziej mi zależało, a mianowicie wysypu babyhair w okolicach linii czoła oraz skroni. Jeśli chodzi o przyrost włosów na długość to również nie zauważyłam spektakularnych efektów. Być może zmieniło by się to, gdybym przedłużyła kurację, ale zrezygnowałam. W przypadku Kolagenu Norweskiego efekty po miesięcznej kuracji zadowoliły mnie o wiele bardziej. Hairvity wpłynął jednak na wzrost moich paznokci. Mimo, iż nie stały się one mocniejsze, to zaczęły szybciej przyrastać. 


Podsumowanie 

Mimo, iż Hairvity nie zaskoczył mnie swoim działaniem to sądzę, że warto dać mu szansę. To, że na mnie nie podziałał nie oznacza, że u Was też się nie sprawdzi. Być może mój organizm nie toleruje takich wspomagaczy. Być może powodem jest zbyt krótka kuracja. Powodów może być kilka i tak naprawdę nigdy nie dowiem się, który z nich okazał się tym kluczowym. Jeśli miałabym powrócić to tego preparatu to myślę, że mocno bym się zastanowiła i przede wszystkim odpowiedziała sobie na pytanie: czy warto inwestować w coś, co po miesięcznej kuracji oferuje znikome efekty? 



A co Wy sądzicie o kapsułkach Hairvity. Która z Was miała okazję je wypróbować? 

Dajcie znać, jak się u Was sprawdziły :)
Copyright © 2018 Toksyczna kosmetyczka