Chemia vs. natura. Co nas uczula?
22 listopada
18
Od pewnego czasu obserwuję specyficzną nagonkę na kosmetyki naturalne,
która dotyczy ich rzekomo znikomej skuteczności. Też zauważyliście, że z
dnia na dzień pojawia się coraz więcej informacji, iż tego typu
produkty są nieskuteczne i szkodzą naszej skórze? Nie mogłam oczywiście
przejść obojętnie obok tego tematu i postanowiłam przyjrzeć się mu
bliżej.
Wszystko zaczęło się od znajomej konsultantki Oriflame, która próbowała zaszczepić we mnie przekonanie, że kosmetyki naturalne nie są takie „cacy”, jak się na pierwszy rzut oka wydaje, że uczulają, wywołują alergie i co najważniejsze – w ogóle nie działają. Dotyczy to szczególnie produktów typu anty-aging dedykowanych dla kobiet po 50 roku życia. Nie jestem aż tak potworną wredotą i przyjmuję do wiadomości to, że ktoś może posiadać inne poglądy niż ja (dzięki temu posiadam motywację do stałego doskonalenia się w tym temacie i przede wszystkim - mam o czym pisać). Nie oznacza to jednak, że muszę się z nimi zgadzać.
Przyjmijmy zatem tezę, że „kosmetyki naturalne szkodzą skórze i nie działają”. A które tak naprawdę gwarantują nam 100% pewność, że w kontakcie z delikatną skórą nie wywołają reakcji alergicznej? Żadne! Kosmetyki drogeryjne i apteczne zawierają masę szkodliwych składników. Wystarczy uczulenie na jeden z nich i już zaczyna się podrażnieniowo - trądzikowy festiwal.
Wszystko zaczęło się od znajomej konsultantki Oriflame, która próbowała zaszczepić we mnie przekonanie, że kosmetyki naturalne nie są takie „cacy”, jak się na pierwszy rzut oka wydaje, że uczulają, wywołują alergie i co najważniejsze – w ogóle nie działają. Dotyczy to szczególnie produktów typu anty-aging dedykowanych dla kobiet po 50 roku życia. Nie jestem aż tak potworną wredotą i przyjmuję do wiadomości to, że ktoś może posiadać inne poglądy niż ja (dzięki temu posiadam motywację do stałego doskonalenia się w tym temacie i przede wszystkim - mam o czym pisać). Nie oznacza to jednak, że muszę się z nimi zgadzać.
Przyjmijmy zatem tezę, że „kosmetyki naturalne szkodzą skórze i nie działają”. A które tak naprawdę gwarantują nam 100% pewność, że w kontakcie z delikatną skórą nie wywołają reakcji alergicznej? Żadne! Kosmetyki drogeryjne i apteczne zawierają masę szkodliwych składników. Wystarczy uczulenie na jeden z nich i już zaczyna się podrażnieniowo - trądzikowy festiwal.
Pamiętam sytuację, kiedy podarowałam mamicie na gwiazdkę
zestaw kosmetyków przeciwstarzeniowych dedykowanych dla kobiet
posiadających normalną cerą. Nie były to oczywiście produkty
przysłowiowej firmy „Krzak”, ale znana i lubiana przez panie w każdym
wieku marka. Pomijam już fakt, ile mnie to kosztowało. Wiem, że cena
nie zawsze idzie w parze z jakością, ale jeśli kupujemy drogi kosmetyk
renomowanej firmy, to powinniśmy wymagać od niego znacznie więcej.
Mamcia ma taką dziwną zasadę, że zanim nałoży coś na twarz, testuje to na skórze swoich rąk. Zawsze się z tego śmiałam tłumacząc jej, że niepotrzebnie marnuje sporą ilość produktu. Nie do śmiechu było mi jednak gdy okazało się, że po niedługim czasie skóra w miejscu nałożenia kremu zrobiła się czerwona i zaczęła swędzieć. Co za wstyd! Od tej pory nie obdarowuję swoich bliskich kosmetykami drogeryjno – aptecznymi. Nie mam ochoty psuć sobie świątecznego nastroju i wyrzucać pieniądze w błoto.
Inny przykład. Zakupiłam jakiś czas temu serię produktów (krem, serum i piankę), pomagających w walce z przebarwieniami, które lubią dręczyć mnie nagminnie o tej porze roku. Skusiłam się na kosmetyki, które posiadały wysoką recenzję na wizażu, nie patrząc oczywiście na ich skład. Tym razem to ja dostałam uczulenia mimo, iż generalnie należę do osób „gruboskórnych” i bardzo dobrze toleruję rozmaite składniki zawarte w kosmetykach. Cała seria szybko wylądowała w koszu. Mamita stwierdziła jednak, że szkoda pozbywać się nowych kosmetyków i że wykorzysta je w celu zniwelowania przebarwień na swoich dłoniach. W pełni podziwiam jej poświęcenie, gdyż nie należy ona do osób, które nakładają na siebie coś, co innym przed chwilą zaszkodziło. O dziwo tym razem obyło się bez żadnych niespodzianek. Mama nie dostała uczulenia, ale także nie pozbyła się przebarwień. Ja natomiast uszczupliłam swój portfel o kolejne kilkadziesiąt złotych.
Polak mądry po szkodzie - chciało by się rzec. Z przedstawionych sytuacji wyciągnęłam jednak stosowne wnioski i trzymam się z dala od naszpikowanego chemią dziadostwa. Mówi się, że każdy potencjalny konsument codziennie narażony jest na kontakt z blisko 4000 trującymi substancjami, które mają dbać o nasze piękno. Zwróćcie uwagę, że kosmetyki drogeryjne zawierają składniki pochodzące z przetwórstwa ropy naftowej, syntetyczne barwniki, chemiczne substancje zapachowe i rakotwórcze filtry przeciwsłoneczne, które przeważnie umieszcza się na początku INCI. To oznacza, że jest ich w składzie najwięcej. Dopiero pod koniec listy odnajdziemy substancje aktywne odpowiedzialne za właściwe działanie kosmetyku. Skoro ich udział w całym produkcie jest tak znikomy, to jak mamy oczekiwać, że spełni on nasze oczekiwania?
Wróćmy jednak do kosmetyków naturalnych, które rzekomo w ogóle nie działają i dodatkowo uczulają.
Od kilku lat bazuję na produktach pochodzenia naturalnego i dlatego też mogę dzielić się z Wami rzetelnymi informacjami na ten temat. Nigdy nie zdarzyło się, abym po ich zastosowaniu doznała jakiegoś dyskomfortu. Przeciwnie – moja skóra stała się nawilżona gładka i odżywiona. Skoro po zastosowaniu kosmetyków naturalnych posiadam takie odczucia, to nie mogę powiedzieć, że nie spełniają one swojej roli.
Podobnie jest i z uczuleniem. Jak dotąd nie spotkała mnie żadna nieprzyjemna niespodzianka i wierzę w to, że już nie spotka. Osoby posiadające delikatną skórę powinny liczyć się jednak z tym, że mogą wystąpić u nich jakieś (niepożądane) reakcje. Jest to jednak całkowicie naturalny proces. Skóra faszerowana do tej pory chemią odrzuca to, co całkowicie naturalne. Składniki aktywne zawarte w tego typu produktach są także silniejsze i jest ich o wiele więcej, co również może mieć wpływ na występowanie ewentualnych reakcji alergicznych. Ja osobiście wolałabym jednak by uczulała mnie natura, aniżeli toksyczna chemia.
A co z tą nagonką na produkty naturalne?
Moim skromnym zdaniem spiralę niechęci nakręcają głównie koncerny, które produkują kosmetyki naszpikowane chemią. Świadomość konsumentów rośnie z dnia na dzień, co nie jest dla nich na rękę, gdyż wiąże się to ze znacznym spadkiem sprzedaży. Firmy te prawdopodobnie wykorzystają mechanizm marketingu szeptanego i tym sposobem rozpowszechniają nieprawdziwe informacje, mające zniechęcić potencjalnych klientów do zakupu naturalnych produktów.
A co Wy o tym sądzicie? Macie podobne odczucia?
Czy kiedykolwiek dostaliście uczulenia od kosmetyków?
Czekam na komentarze :)
Mamcia ma taką dziwną zasadę, że zanim nałoży coś na twarz, testuje to na skórze swoich rąk. Zawsze się z tego śmiałam tłumacząc jej, że niepotrzebnie marnuje sporą ilość produktu. Nie do śmiechu było mi jednak gdy okazało się, że po niedługim czasie skóra w miejscu nałożenia kremu zrobiła się czerwona i zaczęła swędzieć. Co za wstyd! Od tej pory nie obdarowuję swoich bliskich kosmetykami drogeryjno – aptecznymi. Nie mam ochoty psuć sobie świątecznego nastroju i wyrzucać pieniądze w błoto.
Inny przykład. Zakupiłam jakiś czas temu serię produktów (krem, serum i piankę), pomagających w walce z przebarwieniami, które lubią dręczyć mnie nagminnie o tej porze roku. Skusiłam się na kosmetyki, które posiadały wysoką recenzję na wizażu, nie patrząc oczywiście na ich skład. Tym razem to ja dostałam uczulenia mimo, iż generalnie należę do osób „gruboskórnych” i bardzo dobrze toleruję rozmaite składniki zawarte w kosmetykach. Cała seria szybko wylądowała w koszu. Mamita stwierdziła jednak, że szkoda pozbywać się nowych kosmetyków i że wykorzysta je w celu zniwelowania przebarwień na swoich dłoniach. W pełni podziwiam jej poświęcenie, gdyż nie należy ona do osób, które nakładają na siebie coś, co innym przed chwilą zaszkodziło. O dziwo tym razem obyło się bez żadnych niespodzianek. Mama nie dostała uczulenia, ale także nie pozbyła się przebarwień. Ja natomiast uszczupliłam swój portfel o kolejne kilkadziesiąt złotych.
Polak mądry po szkodzie - chciało by się rzec. Z przedstawionych sytuacji wyciągnęłam jednak stosowne wnioski i trzymam się z dala od naszpikowanego chemią dziadostwa. Mówi się, że każdy potencjalny konsument codziennie narażony jest na kontakt z blisko 4000 trującymi substancjami, które mają dbać o nasze piękno. Zwróćcie uwagę, że kosmetyki drogeryjne zawierają składniki pochodzące z przetwórstwa ropy naftowej, syntetyczne barwniki, chemiczne substancje zapachowe i rakotwórcze filtry przeciwsłoneczne, które przeważnie umieszcza się na początku INCI. To oznacza, że jest ich w składzie najwięcej. Dopiero pod koniec listy odnajdziemy substancje aktywne odpowiedzialne za właściwe działanie kosmetyku. Skoro ich udział w całym produkcie jest tak znikomy, to jak mamy oczekiwać, że spełni on nasze oczekiwania?
Wróćmy jednak do kosmetyków naturalnych, które rzekomo w ogóle nie działają i dodatkowo uczulają.
Od kilku lat bazuję na produktach pochodzenia naturalnego i dlatego też mogę dzielić się z Wami rzetelnymi informacjami na ten temat. Nigdy nie zdarzyło się, abym po ich zastosowaniu doznała jakiegoś dyskomfortu. Przeciwnie – moja skóra stała się nawilżona gładka i odżywiona. Skoro po zastosowaniu kosmetyków naturalnych posiadam takie odczucia, to nie mogę powiedzieć, że nie spełniają one swojej roli.
Podobnie jest i z uczuleniem. Jak dotąd nie spotkała mnie żadna nieprzyjemna niespodzianka i wierzę w to, że już nie spotka. Osoby posiadające delikatną skórę powinny liczyć się jednak z tym, że mogą wystąpić u nich jakieś (niepożądane) reakcje. Jest to jednak całkowicie naturalny proces. Skóra faszerowana do tej pory chemią odrzuca to, co całkowicie naturalne. Składniki aktywne zawarte w tego typu produktach są także silniejsze i jest ich o wiele więcej, co również może mieć wpływ na występowanie ewentualnych reakcji alergicznych. Ja osobiście wolałabym jednak by uczulała mnie natura, aniżeli toksyczna chemia.
A co z tą nagonką na produkty naturalne?
Moim skromnym zdaniem spiralę niechęci nakręcają głównie koncerny, które produkują kosmetyki naszpikowane chemią. Świadomość konsumentów rośnie z dnia na dzień, co nie jest dla nich na rękę, gdyż wiąże się to ze znacznym spadkiem sprzedaży. Firmy te prawdopodobnie wykorzystają mechanizm marketingu szeptanego i tym sposobem rozpowszechniają nieprawdziwe informacje, mające zniechęcić potencjalnych klientów do zakupu naturalnych produktów.
A co Wy o tym sądzicie? Macie podobne odczucia?
Czy kiedykolwiek dostaliście uczulenia od kosmetyków?
Czekam na komentarze :)
u mnie to jest wszystko pośrodku, nie do końca mogę stosować całkowice naturalne produkty, dlatego nie lubię też jak ktoś np tłumaczy mi że naturalne jest zajebiste a to drugie bleee.. każdy z nas jest inny i ta jak już wspomniałam ani jednym ani drugim nie mówię nie :)
OdpowiedzUsuńno prawie spadłam z krzesła czytając że kosmetyki naturalne nie są wcale dobre i że uczulają :P od dawna w mojej pielęgnacji regularnie goszczą kosmetyki naturalne na przemian z drogeryjnymi i powiem Ci, że porównanie jest ogromne, nie ma to jak krótki acz naturalny i bogaty skład kosmetyku
OdpowiedzUsuńja jestem alergiczką ale na kosmetyki zarówno te naturalne jak i sztuczne, chemiczne dobrze reaguję. po chemii czyszczącej gdy nie zakładam rękawiczek mam na dłoniach bąble więc staram się o nich pamiętać.
OdpowiedzUsuńU mnie jest różnie, obecnie mam sporo sprawdzonych kosmetyków, zarówno tych naturalnych, jak i tych pełnych chemii, z których jestem zadowolona. ;)
OdpowiedzUsuńZdarzyło się, że kosmetyk mnie uczulił, ale to było bardzo dawno temu., generalnie jestem na to odporna :)
OdpowiedzUsuńTak miałam uczulenie od jednego kosmetyku. Na szczęście wiedziałam od czego jest uczulanie. Moje dziecko ostatnio po przedszkolu miało uczulenie na rączkach i nie mogliśmy wiedzieć od czego ono było
OdpowiedzUsuńu mnie jest różnie z kosmetykami, ale raczej nie mam żadnych uczuleń, ale lepiej np. sprawdzają się na moich włosach odżywki drogeryjne niż te naturalne, ale na pewno zgodzę się z tym że naturalne jest 100% lepsze i zdrowsze :)
OdpowiedzUsuńDostałam uczulenia nie raz i przeważnie było to najczęściej w przypadku kosmetyków naturalnych, ale jak to w życiu. Świeży aloes sprawia że puchnę więc staram się omijać kosmetyki z nim w składzie chociaż nie wszystkie mnie uczulają.
OdpowiedzUsuńMam niewielką tendencję do alergii na kosmetyki, więc rzadko mi się zdarza. Natomiast jeśli już miało to miejsce, to dotyczyło bardziej kosmetyków drogeryjnych, niż naturalnych ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie maialam uczulenia na żadne kosmetyki. To nie zmienia faktu że kiedys może to nastąpić
OdpowiedzUsuńmnie mocno uczulają kosmetyki do twarzy firmy Bingospa. jakieś tam pojedyncze różnych firm się również zdarzają.
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś bardzo istotny temat. Wielu ludzi nie jest świadomych, co kupuje i często nawet nie zwraca uwagi na skład. Czasami wynika to z niewiedzy, a czasem z wygody.
OdpowiedzUsuńja na szczęście nie mam problemu z uczuleniami... i oby tak zostało!
OdpowiedzUsuńja na szczęście nie mam problemu z uczuleniami, ale faktycznie niektóre kosmetyki źle wpływają na moja skórę
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy problemów z uczuleniem po zastosowaniu kosmetyków. Słyszałam o tym ze niektóre kosmetyki mają zły skład i to wywołuje alergie skórne u niektórych osób
OdpowiedzUsuńJa dostałam tylko raz uczulenie i to był krem nagietkowy, nigdy więcej.
OdpowiedzUsuńCzasem się zdarza, że jakieś kosmetyki źle służą mojej skórze.
OdpowiedzUsuńRaz moja skóra źle zareagowała na olejek do mycia z rokietnikiem w składzie. A tak to nie było u mnie żadnej alergii, bez względu na skład.
OdpowiedzUsuń