Pierwsza wizyta u trychologa + recenzja oczyszczającego peelingu trychologicznego Pharmaceris
W ostatnim czasie zauważyłam, że moje włosy bardzo się przerzedziły. Zaniepokojona tym faktem zaczęłam stosować przeróżne kosmetyki z nadzieją, że zahamują proces ich wypadania. Poprawa wprawdzie nastąpiła, ale nie do końca byłam z niej zadowolona. Zaczęłam więc doszukiwać się przyczyn słabej kondycji moich włosów. Niestety wujek Google okazał się mało pomocny. Podpowiedział jednak, że warto udać się do trychologa i tak też zrobiłam.
W moim mieście nie ma niestety takich specjalistów, dlatego też po poradę udałam się do Torunia. Przy okazji dodam, że udało mi się załapać na jakąś refundację, dzięki czemu za wizytę zapłaciłam o połowę mniej. W gabinecie pani trycholog szczegółowo zbadała stan skóry mojej głowy, a także stan włosów, mieszków włosowych i cebulek. Dzięki temu dowiedziałam się, że za wypadające włosy w moim przypadku odpowiada zanieczyszczona skóra głowy. Przyznam się szczerze, że taka diagnoza bardzo mnie zadziwiła. Nie mam łupieżu, swędzącej skóry głowy i nie stosuję kosmetyków, które by ją podrażniały. Podejrzewam, że nie uwierzyłabym w tą diagnozę, gdybym nie zobaczyła jak wygląda skóra mojej głowy na monitorze komputera.
Trycholog zasugerowała, że powinnam regularnie oczyszczać skórę głowy. W tym celu powinnam zaopatrzyć się w specjalistyczne produkty. Wspomniałam wówczas, że mam w posiadaniu oczyszczający peeling Pharmaceris, ale jeszcze go nie stosowałam. Ta wówczas przyznała, że świetnie się u mnie sprawdzi i, że powinnam zacząć go stosować jak najszybciej.
Kiedy wspomniałam o tym, że skład nie bardzo mi odpowiada, trycholog zaproponowała kosmetyki w pełni naturalne, których cena powaliła mnie na kolana. 200 zł za jeden produkt? Nie, dziękuję! Stwierdziłam, że dam szansę peelingowi Pharmaceris, skoro już go posiadam.
Wypytałam trychologa o efekty kuracji i o to, jak długo powinnam ją stosować. W moim przypadku po peeling powinnam sięgać 2 - 3 razy w tygodniu w połączeniu z szamponem tej samej marki. Efekty powinny być widoczne już po pierwszym użyciu - zapewniała. Dodała jednak, że jeśli jestem w ciąży lub ja planuję, powinnam wybrać inny produkt. Nie ukrywam, że zaskoczyła mnie tą wypowiedzią. Podejrzewam, że niejeden specjalista pominął by tą kwestię przed pacjentem, byle tylko wepchnąć mu produkt i zwiększyć zasobność swojego portfela. Zastanawiam się tylko, czy trycholog poinformował mnie o tym fakcie bo wspomniałam na początku wizyty, że znam się na składach kosmetyków, czy też mówi o tym każdemu klientowi. Nie wypadało o to pytać, więc nigdy się tego nie dowiem.
Peeling trychologiczny wypróbowałam jeszcze tego samego wieczora. Podchodziłam do niego jednak sceptycznie. W końcu kto słyszał o takim wynalazku 10 - 20 lat temu. Ludzie jakoś bez niego funkcjonowali i na wypadające włosy nie narzekali. Moja babcia oraz mama nacierały włosy jajkiem oraz naftą kosmetyczną i miały bujne czupryny. Nie wiedziały przy tym również czym jest łupież, czy też swędząca skóra głowy. To chyba najlepszy dowód na to, że z kosmetykami nie ma co przesadzać.
Wróćmy jednak do peelingu. Producent w taki oto sposób reklamuje swój specyfik:
„Trychologiczny peeling skutecznie usuwa zanieczyszczenia i nadmiar zrogowaciałego naskórka tworzące na skórze głowy tzw. warstwę krystalizacyjną. Odblokowuje ujścia mieszków włosowych i przywraca skórze fizjologiczną równowagę, stanowiąc pierwszy, niezbędny krok we właściwej pielęgnacji skóry głowy z problemem wypadania włosów i łupieżu. Polecany do dogłębnego oczyszczania skóry głowy dla kobiet i mężczyzn z problemem wypadania włosów, przerzedzenia, łysienia oraz dla osób z problemem łupieżu i łojotokowym zapaleniem skóry głowy.” Źródło: [KLIK]
Efekty stosowania oczyszczającego peelingu trychologicznego Pharmaceris
Peeling stosowałam wedle zaleceń trychologa, czyli 2 - 3 razy w tygodniu. Opakowanie wyposażono w poręczną końcówkę, dzięki czemu produkt bezpośrednio aplikował się na skórę głowy. W teorii wyglądało to tak, że robiłam przedziałek, nakładałam kosmetyk i wcierałam go w skórę głowy. W praktyce - peeling pokrywał włosy, przez co trudno było go wetrzeć w skalp. Poza tym robienie przedziałków zajmowało mi sporo czasu i nie należało do prostych zadań. Górę głowy oraz boki łatwo było rozdzielić, natomiast do tyłu musiałam poprosić kogoś bliskiego. Ponadto peeling przy masażu lubił lądować w przeróżnych miejscach (niekoniecznie na włosach), więc zaczęłam stosować go pod tylko prysznicem. Tu z kolei trudno o zrobienie idealnych przedziałków. Aplikacja preparatu w moim przypadku wyglądała więc tak, że jedną ręką podnosiłam włosy, a drugą wcierałam peeling jak leci.
Po pierwszym użyciu skóra głowy faktycznie prezentowała się lepiej. W dotyku wydawała się gładka i napięta. Także włosy stały się mięciutkie. Efekt ten nie trwał jednak długo. Rano obudziłam się ze smalcem na głowie. W weekend postanowiłam powtórzyć kurację ale z samego rana by sprawdzić, jak długo włosy pozostaną świeże. Po aplikacji peelingu, dokładnym umyciu włosów i osuszeniu ręcznikiem, pozostawiłam je do wyschnięcia. Kiedy były już całkowicie suche, przeczesałam je i od tego czasu badałam ich kondycję.
Niestety, już po 3 godzinach po zastosowaniu peelingu włosy oklapnęły i sprawiały wrażenie nieumytych, co nie wyglądało zbyt dobrze. Przy kolejnej aplikacji zrezygnowałam więc z micelarnego szamponu kojąco - nawilżającego Pharmaceris i wybrałam naturalną Alterrę. Efekt świeżych włosów utrzymał się znacznie dłużej, ale pod wieczór znów miałam na głowie przetłuszczone strąki. Zależało mi jednak na tym, by wytrwać w kuracji do końca. Peeling aplikowałam zatem na skórę głowy zaraz po powrocie z pracy i zmywałam szamponem Pharmaceris, a wieczorem ponownie myłam głowę, jednak tym razem szamponem Alterra. Dzięki temu włosy o poranku wyglądały o niebo lepiej.
Po wykończeniu opakowania, które starczyło mi na niecały miesiąc, ponownie przeprowadziłam badania trychologiczne. Skóra mojej głowy nie była już tak zanieczyszczona, jak podczas pierwszej wizyty. Pani trycholog stwierdziła jednak, że jest podrażniona. Przyznałam jej rację, gdyż podczas kuracji zaczęła mnie swędzieć głowa. Po odstawieniu produktu problem ten jednak minął.
Testując ten peeling poznałam więcej jego wad, niż zalet. Produkt strasznie oblepia włosy dziwnym filmem, którego ciężko się pozbyć. Nawet podwójne zmycie czupryny szamponem nie pomaga. Ciężko pozbyć się także ziarenek, które odnajdujemy w swoich włosach nawet kilka dni po aplikacji peelingu. Po kuracji nie zauważyłam również, by włosy mniej wypadały. Dalej ubywało ich tyle samo, a ja dodatkowo musiałam się zmagać się z uczuciem swędzącej skóry głowy. Kosmetyk jest też mało wydajny, a cena (ok. 40 zł) niezbyt zachęca do zakupu. Na plus oceniam tylko zapach preparatu oraz końcówkę tuby służącą do jego aplikacji.
Jeśli chodzi o skład kosmetyku, to przedstawia się on następująco:
- Aqua (Water) - woda
- Cetyl Alcohol (alkohol cetylowy) - alkohol tłuszczowy. Tworzy na powierzchni włosów tzw. film, który zapobiega odparowaniu wody, przez co zmiękcza je i wygładza.
- Propylene Glycol (glikol propylenowy) - do jego produkcji używa się szkodliwego gazu Ethylenoxid, który uchodzi za substancję rakotwórczą i uszkadzającą strukturę genetyczną komórek. Stosowany na skórę wysusza naskórek i podrażnia gruczoły łojowe, wywołując stan zapalny i wysięki wokół gruczołów. Uszkadza również powłoczki włosów, a w razie dostania się do oczu wywołuje zapalenie spojówek.
- Behentrimonium Chloride (chlorek dokozylotrójmetyloamoniowy) - substancja różnego pochodzenia, zmiękczająca i wygładzająca włosy oraz zapobiegająca ich elektryzowaniu i plątaniu. Sprawia, że stają się one miękkie i wygładzone. Składnik ten może wywoływać podrażnienie skóry oraz zapalenie mieszków włosowych.
- Trilaureth-4 Phosphate (fosforan trójlaurylu etylowanego-4) - emulgator, tworzy konsystencję, ułatwia aplikację kosmetyków, wykazuje działanie zwilżające i wygładzające. Substancja szkodliwa dla kobiet w ciąży oraz dzieci. Może uwalniać dioksan i tlenek etylenu. Nie należy jej nakładać na uszkodzoną skórę.
- Prunus Armeniaca (Apricot) Seed Powder (puder z pestek moreli) - substancja pochodzenia naturalnego. Złuszcza martwy naskórek, wygładza i oczyszcza. Składnik zawiera kwas cyjanowodorowy. Nie wiadomo, czy jest bezpieczny dla kobiet w ciąży i dzieci.
- Piroctone Olamine (pirokton olaminy, piroktolamina) - substancja bakterio i grzybobójcza zapobiegająca psuciu kosmetyków. Ponadto likwiduje łupież i zapobiega jego nawrotom poprzez działanie przeciwzapalne i eliminujące patogeny.
- Glycerin (gliceryna) - tworzy ochronny film, zapobiega ucieczce wody, wzmacnia odporność skóry na szkodliwe czynniki pochodzenia zewnętrznego oraz łagodzi podrażnienia i stany zapalne. Substancja ta przyciąga cząsteczki wody z otoczenia i gromadzi je na powierzchni skóry. Taki efekt uzyskuje się jednak tylko wtedy, gdy wilgotność powietrza nie jest mniejsza niż 65%. W innym przypadku gliceryna pobiera wodę z dolnych warstw skóry i może ją wysuszać.
- Tartaric Acid (kwas winowy) - substancja o działaniu prebiotycznym, antyseptycznym, ściągającym i oczyszczającym. Łagodzi obrzęki, reguluje wydzielanie sebum, zwęża pory oraz likwiduje przebarwienia. Ponadto reguluje pH kosmetyku, nadaje mu przyjemną woń oraz niweluje niepożądane zapachy.
- Caffeine (kofeina) - pobudza mikrokrążenie skórne oraz spowalnia łysienie.
- Caesalpinia Spinosa Gum (modyfikowana guma z drzewa Tara) - emulgator, stabilizator emulsji. Tworzy na powierzchni skóry tworzy film, który chroni ją przed nadmierną utratą wilgoci.
- Papain (papaina) - wykazuje działanie bakterio i grzybobójcze, przyspiesza gojenie ran, działa przeciwbólowo i przeciwzapalnie. Rozpuszcza i złuszcza martwy naskórek, wygładza i oczyszcza skórę, rozjaśnia oraz zmniejsza przebarwienia. Badania dowiodły, że działa przeciwnowotworowo.
- Sodium Hydroxide (wodorotlenek sodu) - substancja dozwolona do stosowania w ograniczonym stężeniu. Może powodować problemy ze wzrokiem a nawet ślepotę.
- Citric Acid (kwas cytrynowy) - usuwa przebarwienia i rozjaśnia skórę. Może jednak wywoływać podrażnienia skóry, oczu i dróg oddechowych.
- Alcohol (alkohol) - konserwant chroniący kosmetyk przed zepsuciem, skażeniem bakteriami, grzybami i drobnoustrojami. Pomaga składnikom aktywnym przenikać w głębsze warstwy skóry. Ma silne działanie dezynfekujące oraz ściągające. Składnik silnie drażniący i przesuszający włosy. Powinny się go wystrzegać osoby posiadające skórę atopową, alergiczną oraz wrażliwą.
- Lactic Acid (kwas mlekowy) - przenika przez warstwę rogową i pielęgnuje skórę. Wykazuje działanie keratolityczne (złuszcza warstwę rogową) i keratoplastyczne (zmiękcza naskórek).
- Maltodextrin (maltodekstryna) - odżywia i wygładza skórę oraz włosy. Substancja bezpieczna.
- Urea (mocznik) - składnik sklasyfikowany jako potencjalny alergen. Może nasilać problemy trądzikowe, powodować wypryski i stany zapalne skóry. Nie wiadomo, czy jest bezpieczny dla kobiet w ciąży.
- Xantham Gum (guma ksantanowa) - substancja produkowana przez mikroorganizmy na liściach kapusty. Posiada certyfikat EcoCert i jest dobrze tolerowana przez skórę.
- Hydroxyethylcellulose (hydroksyetyloceluloza) - pochodna celulozy, którą stosuje się m.in. w lekach przeczyszczających. Wprawdzie rzadko wywołuje podrażnienia, ale uczuleniowcy powinni mieć się na baczności.
- Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride (chlorek hydroksypropylotrimoniowy guaru) - składnik o działaniu odżywczym. Wzmacnia włosy, ułatwia ich rozczesywanie oraz tworzy na nich ochronną powłokę.
- Lecithin (lecytyna) - naturalny emulgator. Wykazuje wwłaściwości odżywcze i zmiękczające. Ułatwia wchłanianie substancji aktywnych. Składnik może pochodzić z genetycznie modyfikowanych upraw - GMO.
- Phenoxyethanol (fenoksyetanol) - wywołuje wypryski i pokrzywkę na skórze. Jest szkodliwy w przypadku wdychania, połknięcia, czy wchłonięcia przez skórę. Może doprowadzić do uszkodzeń w obrębie układu rozrodczego. Fenoksyetanol może także zaburzać pracę mózgu i układu nerwowego, dlatego też w Japonii jest on całkowicie zakazany.
- Ethylhexylglycerin (etyloheksylogliceryna) - substancja różnego pochodzenia, zapewniająca skórze delikatne nawilżenie oraz wzmacniająca działanie innych konserwantów zawartych w kosmetyku. Może podrażniać oczy.
- Parfum (chemiczne substancje zapachowe) - posiadają zdolność do odkładania się w organizmie i powodowania raka. Działają podobnie jak hormony, a w wysokich dawkach mogą nawet uszkadzać komórki wątroby.
Spotkaliście się z tym peelingiem? Jakie macie odczucia?
Nie miałam go ale mnie kusił. Ogólnie opinie są różne, może ja bym była zadowolona tym bardziej że nie mam wrażliwej skóry głowy. Chciałabym iść do trychiloga ale przerażają mnie ceny produktów jakie przepisują :(
OdpowiedzUsuńMasz rację, ceny specjalistycznych produktów do pielęgnacji skóry głowy i włosów są porażające :/
UsuńJa staram się używać jak najmniej kosmetyków na włosy:) korzystam tylko z szamponu i mgiełki do rozczesywania:)
OdpowiedzUsuńTeż staram się nie przesadzać, by ich zbytnio nie obciążać.
UsuńNie znam tego produktu. Na szczęście, jeśli trzymam się jednego szamponu, to nie mam problemu z łupieżem ;) I ostatnio jakoś mniej włosów mi wypada ;)
OdpowiedzUsuńZdradzisz, co to za szampon? :)
UsuńByłam u Trychologa - fantastyczna sprawa. Miałam robiony peeling skóry głowy i badaną skórę pod kamerką przed i po zabiegu - cos niesamowitego jak już jeden zabieg oczyszcza skórę z tych syfów
OdpowiedzUsuńKusił mnie kusił, ale już wiem, że nie warto, szkoda, że oblepia włosy i znacznie je obciąża. Wolę peeling raz na jakiś czas cukrowy, dzięki czemu drobinki mam pewność, że się rozpuszczą, a skóra głowy będzie oczyszczona :)
OdpowiedzUsuńDo trychologa sama mam zamiar się wybrać ;)
OdpowiedzUsuńDaj później znać, jak poszło :)
OdpowiedzUsuńMam peeling do włosów innej firmy ale z takim aplikatorem i sama się zastanawiam jak to ogarnąć (w sensie aplikacji) z moimi długimi włosami :D
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o takim kosmetyku jak peeling trychologiczny, to może być ciekawe.
OdpowiedzUsuńMnie w nim najbardziej denerwują drobinki, które wcale nie chcą się wypłukać z moich włosów :(
OdpowiedzUsuńMasz rację, jest to strasznie irytujące :/
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten produkt :)
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam na Twój komentarz u mnie na blogu - zapraszam <3
Ja go uwielbiam, bardzo mi pomaga oczyścić skóre głowy z resztek np suchego szamponu :) Jakoś nie zauważyłam, żeby się trudno wypłukiwał
OdpowiedzUsuńTez się wybieram do tychologa. Jestem ciekawa, co mi zaproponuje. Już się boję, że finansowo odpłynę.
OdpowiedzUsuńooooo rajuśku jakbym usłyszała cene 200zł to bym chyba padła hehe
OdpowiedzUsuńPolubiłam ten peeling, jest dość delikatny i mało wydajny, ale w moim przypadku dobrze oczyszcza skórę i przedłuża świeżość włosów.
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam tego typu peelingów, ani nie byłam u trychologa, ale mam ochotę wybrać się kiedyś na taką wizytę ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam peelingu do skóry głowy, ale brzmi ciekawie 🤔
OdpowiedzUsuńKilka lat temu chodziłam do trychologa na złuszczanie skóry głowy, na pewno jest to skuteczne.
OdpowiedzUsuńTeż musiałabym poradzić się kiedyś trychologa a propo moich włosów...
OdpowiedzUsuńMuszę się wybrać do specjalisty. Szkoda niszczyć włosów różnymi specyfikami...
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tych produktów ❤️
OdpowiedzUsuńRozmawiałam niedawno z przedstawicielem firmy Pharmaceris i o badaniach jakie robili przez lata nad tymi produktami. Sama planuje zacząć kurację bo moje włosy błagają o pomoc 🙉
OdpowiedzUsuńByłam kiedyś u trychologa i byłam zadowolona z tej wizyty. Peelingu nie miałam okazji poznać
OdpowiedzUsuńZawsze byłam ciekawa takiego zabiegu :-)
OdpowiedzUsuńSama takiego peelingu nie używałam, ale oczywiście o nim słyszałam
OdpowiedzUsuńJest to dla mnie totalna nowość 😊
OdpowiedzUsuńNie słyszałam jeszcze, dla mnie jest to nowość :)
OdpowiedzUsuńciekawe ! mam w rodzinie trychonologa i chyba sie wybiore do niej kiedys heh
OdpowiedzUsuńAno mam podobny problem i muszę coś z tym zrobić 🙊
OdpowiedzUsuńczy próbowaliście peelingi trichoplex silcare? znajoma bardzo poleca jestem ciekawa też waszej opinii...
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłem u trychologa, warto?
OdpowiedzUsuńhttps://podlogi-24.pl